16 126 809 livres à l’intérieur 175 langues
2 047 052 livres numériques à l’intérieur 101 langues
Cela ne vous convient pas ? Aucun souci à se faire ! Vous pouvez renvoyer le produit dans les 30 jours
Impossible de faire fausse route avec un bon d’achat. Le destinataire du cadeau peut choisir ce qu'il veut parmi notre sélection.
Politique de retour sous 30 jours
Jesienia dojdzie do wielkiej niespodzianki. Do sensacji wydawniczej, jakiej dawno nie bylo na skale Polski. Ukaze sie ksiazka wybitnej dziennikarki Malgorzaty Szejnert z Warszawy, kwoki (pardon!) szkoly reporterow "Gazety Wyborczej", ktora po przejsciu w stan dziennikarskiego spoczynku (daj nam Boze taka energie po szescdziesiatce!) postanowila doglebnie zbadac miejsce na ziemi, ktore znamy jako Giszowiec i Nikiszowiec. Zetknela sie z Giszowcem 20 lat temu, znala moje filmy i zbierala materialy przez cale lata. Kiedy uwolnila sie z etatu, przystapila do dziela. Powstalo imponujace dokonanie sztuki dziennikarskiej, zachwycajaco bogate, zawsze konkretne, ale obiektywne. Jest to historia spolki Giesche (ktora splajtowala w zeszlym roku), historia Niemiec, Slaska i Polski w opisywanym dwustuletnim okresie, historia powstawania zycia Giszowca i Nikiszowca, a co najwazniejsze - historia kilku wybranych rodow z Giszowca, ktore przewijaja sie i krzyzuja przez paskudny wiek XX. Nagromadzenie wiedzy, obfitosc faktow i calego gaszczu pogranicznych losow ludzi - a zwlaszcza talent autorki - zapieraja dech. Ksiazka pani Szejnert da sie przyrownac do olbrzymiego meteorytu, ktory spadl na nasza ziemie. To z cala pewnoscia "dzielo zycia" autorki. Dla mnie to arcydzielo w zbiorze slaskiej tematyki, ktore ukazuje autentyczna magie Gornego Slaska i madra filozofie dlugiego trwania jego mieszkancow (ktora pani Szejnert wyluskala w rozmowach z ludzmi) - "A my to smolymy!". Kazimierz Kutz